16.02. wtorek, przedszkole, grupa 5, 6 latków

 

Witam Was w ten słoneczny dzień.😀

Temat dnia: Rok ma dwanaście miesięcy

1.       Zabawa ruchowa : https://www.youtube.com/watch?v=-W6Xtfr-qAc

 

2.       Słuchanie opowiadania Janiny Porazińskiej Baśń o dwunastu miesiącach

 

Była w chacie gospodyni. Miała córkę i miała pasierbicę. Pasierbica była dobra, a córka była dokucznica. Ludzie na sierotkę mówili: ładniutka, a na córkę – brzydula. Więc macocha sierotki strasznie nie lubiła. Tak umyśliła sobie: – Pozbędę się jej, do lasu wyślę... może tam przepadnie! Nadszedł grudzień. Spadł śnieg i przyszedł mróz, a srogie wichury po polach pędziły i tumanami śniegu miotały. Raz woła macocha sierotkę i mówi: – Idź mi zaraz w las i nazbieraj fiołków. Jak ich nie uzbierasz, to się tu nie pokazuj, bo cię do izby nie wpuszczę. Aż się biedna sierotka za głowę chwyciła: – A gdzie ja w tym śniegu fiołki znajdę? – Szukaj, gdzie chcesz. Albo dziś do wieczora fiołki przyniesiesz, albo się nie pokazuj w chałupie... Co było robić. Wzięła dziewczynka chustkę i poszła w las. Idzie, idzie lasem i wcale nie wie, gdzie tu można fiołki znaleźć. Nawet na wiosnę ich tu nie widziała. Uszła spory kawałek. Aż tu widzi: ogień się pali, a dookoła ognia dwunastu mężczyzn siedzi. A może to rozbójnicy? Iść tam czy nie iść? Ale ośmieliła się i ku siedzącym idzie. A jak podeszła bliżej, poznała, że to bracia miesiące. Przywitała ich. Odpowiedzieli jej i pytają: – Który z nas najbardziej ci się podoba? – Wszyscy mi się podobacie, boście wszyscy potrzebni.

Spojrzeli bracia po sobie (spodobała im się ta grzeczna odpowiedź) i pytają: – Po coś tu przyszła, dziewczynko? – Macocha kazała mi fiołków nazbierać, ale gdzie ich zimą szukać? – E, nie martw się, może i znajdziesz... Usiadł Kwiecień na miejscu Grudnia. Zaraz śnieg zaczął topnieć, zazieleniły się borówkowe, jagodowe krzaczki, a ptaszki zaczęły śpiewać. Z głębi lasu powiał dech świeży, kwitnącą czeremchą pachnący. – Idź, sierotko, za tę pierwszą sosnę, fiołków poszukaj. Idzie dziewczyna, patrzy... a tam aż modro od kwiatków! Rwie, rwie... pół koszyka narwała. Przykryła mchem kwiaty, żeby nie zmarzły. I wróciła do ogniska, Kwietniowi podziękować. – Idźże w spokoju do domu. A jak będziesz znów w potrzebie, przyjdź do nas. Biegnie sierotka do domu, a nadziwić się nie może, że wcale teraz zimna nie czuje. Usłyszała macocha, że dziewczyna do sieni wchodzi, wyszła z izby i woła: – Jeśli nie masz fiołków, wynocha! – Mam, mam, popatrzcie! – woła dziewczynka i stawia koszyk na stole... W izbie zapachniało jak w ogrodzie wiosną. – Naprawdę, fiołki prawdziwe – mamrocze macocha i pojąć nie może, gdzie je sierotka znalazła. – W lesie były? Minęły trzy dni, mróz jeszcze bardziej się nasilił, wichry jeszcze się bardziej nasrożyły, a macocha woła do sierotki: – Biegnij mi zaraz w las, nazbieraj tam poziomek, żeby były piękne i dojrzałe. A jak nie znajdziesz, to nie wracaj! – Gdzie ja biedna teraz poziomki znajdę – myśli sierotka. – Pójdę do miesięcy, może i pomogą. Ale czy do nich dojdę? Idzie, idzie, wiatr ją szarpie, mróz na wylot przejmuje, ale jakoś doszła do lasu i dwunastu braci. A Grudzień mówi: – To ty, dziewczyno. Cóż teraz chciałabyś mieć? – Poziomek bym chciała pięknych, dojrzałych – szepcze nieśmiało sierota. – To się zrobi... to się zrobi... – mówi Grudzień. Wstał ze swego siedziska, a na jego miejsce przyszedł młody Czerwiec. Dookoła śnieg stajał, głogowe krzaki stanęły w różowym kwieciu, ptaki zapełniły las muzyką. – Idź, dziewczynko, za tę sosnę poszukaj! Idzie dziewczynka, a na polanie za sosną aż czerwono od poziomek! Zaczęła je zbierać i do dzbanka sypać. Zerwała liść paproci, dzbanek nakryła i z wielką radością poszła Czerwcowi podziękować. – Teraz idź spokojnie do domu. A jak będziesz czegoś potrzebowała, to przyjdź do nas. Idzie dziewczyna do domu i, tak jak za pierwszym razem, wcale nie jest jej zimno i droga niedaleka. Usłyszała macocha, że dziewczyna wchodzi do sieni, wyszła z izby i woła: – Jeśli nie masz poziomek... Ale poziomki pachną jak na leśnej polanie, gdy je czerwcowe słońce grzeje. Na wieczerzę matka z córką poziomki zjadły. Sierocie nic nie dały. Minęło kilka dni. Gospodyni myśli: – Głupia byłam, że chciałam fiołków. Że chciałam poziomek. Kwiatki zwiędły, poziomki się zjadło. Teraz każę sierocie przynieść z lasu talarów. Więc mówi do dziewczyny: – Leć do lasu i przynieś talarów. Żeby były ciężkie, ze szczerego srebra. Jak ich nie znajdziesz, to się nie pokazuj! Zima była sroga – wkoło leżał śnieg, mróz trzymał..., a zła macocha znów kazała sierotce iść do lasu, aby przyniosła talarów. Biedna sierotka idzie i znów przed braćmi miesiącami staje. – Talarów kazała macocha przynieść, aby były ze szczerego srebra. Podumał, podumał Grudzień, aż mówi: – Przychyl się, weź sobie węgielków z ogniska. Nie bój się. A jak jeszcze raz cię macocha wyśle, to już do niej nie wracaj, u nas zostań. W naszej zagrodzie będziesz mieszkała, gospodarkę będziesz nam prowadziła. Dziewczynka kupkę węgielków zebrała, podziękowała i wraca. Ale bardzo się boi, że jej węgielki dziurę w zapasce wypalą. Weszła do sieni, a macocha woła: – Masz talary? Dużo ich masz? Nie śmie sierotka o tych węgielkach powiedzieć. Wytrząsa je z zapaski... A tu brzdęk, brzdęk, brzdęk... srebrne talary lecą i dźwięczą, i błyszczą, aż w całej izbie pojaśniało. Rzuciła się macocha z córką! Talary zagarniają, oglądają, liczą... – Tyleś tylko przyniosła? A gdzie masz więcej? Może gdzieś pod śniegiem schowałaś? Leć zaraz i wszystkie przynieś! Owinęła się sierotka chustką i poszła w las, i więcej nie wróciła. Do dwunastu braci miesięcy na służbę przystała. Czekała macocha do późnej nocy. Czekała cały ranek, cały dzień i znowu cały wieczór. Sierotki nie widać... Tak mówi do córki: – Nie wiadomo, co się z nią stało. Może w polu zamarzła. Teraz ty pójdziesz! – Chcesz, żebym i ja przepadła? – Nie bądź głupia! Tamta co na sobie miała? Letnią sukienkę i chustkę. A ciebie w kożuch odzieję i w buty po kolana. Nie bój się, nie poczujesz zimna, a talarów przyniesiesz. Potrafiła tamta, potrafisz i ty. – Może potrafię. Jeszcze więcej przyniosę. Poszła córka. A dzień był piękny. Wiatr ustał. Słońce przez mgłę świeciło, sypał śnieżek drobniutki i suchy. Poszła córka w pole, weszła w las. Ciepło jej, wesoło. A rozgląda się dookoła, gdzie te talary leżą. A coś się tam w lesie jarzy i migoce. Pewnie te bogactwa tak jaśnieją! Biegnie dziewczyna, o małe świerczki śniegiem przysypane się potyka i przewraca. Przybiegła! Patrzy, a to ognisko, a dookoła ognia dwunastu braci siedzi. Poznała, że to bracia miesiące. Ale wielce była rozgniewana, że się tak tym ogniem oszukała. Myślała, że to talary świecą, a tu, ot co! – Dzień dobry, dziewczynko. A może nam powiesz, kto my jesteśmy? – zawołał Grudzień. A ona ze złością: – Ten to Marzec – kłapie szczęką jak starzec. A ten Maj – tylko mu kij żebraczy daj. A ten Luty – ma koślawe buty. Stary Grudzień – największy leń... I tak długo jeszcze miesiącom przygadywała, aż się bracia rozgniewali. Podniósł się Grudzień, a na jego miejsce usiadł Luty. Dopiero jak nie zacznie się sroga zima! Zaczął wiać wicher, pochwycił tumany śniegu i rozhulał się zamiecią. Myśli córka: – Trzeba do domu uciekać! Ale drogę znaleźć trudno, a mróz coraz silniejszy i zaspy coraz większe. I nie znalazła talarów w lesie, i droga do domu daleka... Bo nie znajdzie szczęścia ten, co nieżyczliwość w sercu nosi.

 

Rozmowa na temat opowiadania.

- Wypowiedzi na temat postępowania macochy i jej córki.

- Porównywanie ich z postacią sierotki.

- Podawanie cech charakteru poszczególnych postaci.

- Nazywanie miesięcy, o których była mowa; określanie, z jaką porą roku są one związane

 

3.       Utrwalanie poznanych miesięcy:

https://www.youtube.com/watch?v=mUXa5Hg_QzI&t=247s

 

4.       Rozwiązywanie zagadek o miesiącach.

 

Kto odpowie szybko mi,                                              W tym miesiącu, jak w garncu,

który miesiąc ma najmniej dni?                                   nieustanna zmiana,

 (luty)                                                                            słońce grzeje w południe,

                                                                                      a mróz szczypie z rana.

                                                                                      (marzec)

 

Ten miesiąc krótko się nazywa,                                      Jaki to miesiąc zamyka szkoły

a cały świat zielenią okrywa.                                          i daje w wakacje urlop wesoły?

 (maj)                                                                               (czerwiec)

 

W miesiącu tym słoneczko dogrzewa,                            Co to za miesiąc, który niesie

a na każdym polu zboże dojrzewa.                                  grzyby i wrzosy liliowe w lesie?

 (sierpień)                                                                         (wrzesień)

 

Ostatni listek już z drzewa opadł,                                       Choinkę przynoszę,

bo nadszedł...                                                                      lubią mnie ludzie,

 (listopad)                                                                            na wigilię proszę,

          nazywam się...

          (grudzień)

  

 

 

Pozdrawiam Was i życzę Wam dużo zdrówka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

09.06 wtorek, klasa 6, Geografia

15 maja, język polski, kl. V